Środę, 30 sierpnia zarezerwowaliśmy na rajd rowerowy "Śladami Marii Dąbrowskiej" w ramach akcji "Odjazdowy bibliotekarz". Jest to akcja polegająca na tym , że bibliotekarze i miłośnicy książek oraz rowerów przejeżdżają przez okolicę, aktywnie spędzając czas, odwiedzają ciekawe miejsca promując jednocześnie własną bibliotekę w środowisku.
Nasze grono postanowiło przejechać trasę od Zielonej do Lisin , zatrzymując się po drodze w Osówce, w miejscu , gdzie kilkadziesiąt lat temu istniała szkoła podstawowa, a dziś jest jeszcze boisko i nowy plac zabaw z altaną rekreacyjną.
Dlaczego właśnie Lisiny? Dlatego, ponieważ wieś związana jest z postacią Marii Dąbrowskiej, o czym później przeczytacie.
|
Nasze rowery otrzymały takie plakietki i chorągiewki, które całkiem ciekawie wyszły. |
|
Początek drogi |
|
Osówka, obok dawne boisko szkolne, plac zabaw, altanka |
|
Przystanek w altance |
Z Osówką związana jest rodzina Kisielnickich, która w XIX wieku miała w posiadaniu większość ziem w Zielonej. Tutaj w 1851 roku, zmarła matka Włodzimierza Kisielnickiego, dziedzica Zielonej Ludwika z Zagajewskich Kisielnicka. Musiał więc tu istnieć jakiś dworek, w którym mieszkała Ludwika.
|
Droga do Lisin |
|
Śladem po dawnej wsi Lisiny jest teraz figurka, a dalej tylko kurniki
W Lisinach opisywanych przez matkę Marii Dąbrowskiej Ludomirę Szumską, mieszkali rodzice i brat ojca znanej pisarki, a więc dziadkowie i wuj Marii. Matka Marii Ludomira Szumska często odwiedzała dworek w Lisinach, goszcząc u Franciszka Szumskiego i jego żony. Więcej informacji znajdziecie tutaj :http://bibliotekazielona2.blogspot.com/search/label/Lisiny
I troszkę wspomnień z pamiętników matki pisarki, dotyczących odwiedzin w Lisinach .
"Zwykle wyjeżdżaliśmy z Kuczborka o 11 rano, o 12 byliśmy na miejscu, tam dom był znacznie większy niż w Kozielsku,
przed domem ganek na słupkach, z daszkiem , potem w chodziło się do salonu,
gdzie były firanki i meble wyścielane, kryte czerwonym ciemnym adamaszkiem
, nawet fortepian był, na podłodze chodniki swojej roboty, meble osłonięte płóciennym i pokrowcami , z drugiej strony sionki był pokoik babci, z kominkiem i rozmaitymi gracikami , które były własnością babci. Gdy przyjeżdżaliśmy , to bratowej zwykle nie było jeszcze w domu. Każdej niedzieli
1 święta jeździła karetą do Żuromina na sumę i zabierała z sobą dwoje starszych dzieci. Czekaliśmy zwykle na jej przyjazd w owym salonie w towarzystwie brata i babci. Nareszcie odwieczna kareta zajeżdża; Florcia (bratowa)
wychodzi z niej w pięknym płaszczyku i modnym kapeluszu świeżo kupionym
w Zieluniu. Zawsze ubierała się bardzo starannie i lubiła się ubierać.(...)" |
|
Odjazdowe bibliotekarki pojechały także dalej, do wsi Toruniak |
|
Gdzieś tam za nami, istniała kilkanaście lat temu wieś Lisiny |
|
"Noce i dnie" Marii Dąbrowskiej czytałyśmy w miejscu istnienia Lisin |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz