Archiwum bloga

środa, 30 sierpnia 2017

Odjazdowy bibliotekarz - śladami Marii Dąbrowskiej

Środę, 30 sierpnia zarezerwowaliśmy na rajd rowerowy "Śladami Marii Dąbrowskiej" w ramach akcji "Odjazdowy bibliotekarz". Jest to akcja  polegająca na tym , że  bibliotekarze i miłośnicy książek oraz rowerów przejeżdżają przez okolicę, aktywnie spędzając czas, odwiedzają ciekawe miejsca promując jednocześnie własną bibliotekę w środowisku.

Nasze grono postanowiło przejechać trasę od Zielonej do Lisin , zatrzymując się po drodze w Osówce, w miejscu , gdzie kilkadziesiąt lat temu istniała szkoła podstawowa, a dziś jest jeszcze boisko i nowy plac zabaw z altaną rekreacyjną.
Dlaczego właśnie Lisiny? Dlatego, ponieważ wieś związana jest z postacią Marii Dąbrowskiej, o czym później przeczytacie.



Nasze rowery otrzymały takie plakietki i chorągiewki, które całkiem ciekawie wyszły.

Początek drogi
Osówka,   obok dawne boisko szkolne,  plac zabaw, altanka


Przystanek w altance 


Z Osówką związana jest rodzina Kisielnickich, która w XIX wieku miała w posiadaniu większość ziem w Zielonej. Tutaj w 1851 roku, zmarła matka Włodzimierza Kisielnickiego, dziedzica Zielonej Ludwika z Zagajewskich Kisielnicka. Musiał więc tu istnieć jakiś dworek, w którym mieszkała Ludwika.
Droga do Lisin

Śladem po dawnej wsi Lisiny jest teraz figurka, a dalej tylko kurniki

W Lisinach opisywanych przez matkę Marii Dąbrowskiej Ludomirę Szumską, mieszkali rodzice i brat ojca znanej pisarki, a więc dziadkowie i wuj  Marii. Matka Marii  Ludomira Szumska często odwiedzała dworek w Lisinach, goszcząc u Franciszka Szumskiego i jego żony. Więcej informacji znajdziecie tutaj :http://bibliotekazielona2.blogspot.com/search/label/Lisiny
I troszkę wspomnień z pamiętników matki pisarki, dotyczących odwiedzin w Lisinach . 

"Zwykle  wyjeżdżaliśmy  z Kuczborka o 11 rano, o 12 byliśmy na  miejscu, tam dom był znacznie  większy niż w  Kozielsku, przed domem ganek na słupkach, z daszkiem , potem w chodziło się do salonu, gdzie były firanki i  meble  wyścielane, kryte czerwonym ciemnym  adamaszkiem , nawet fortepian był, na podłodze chodniki swojej  roboty,  meble osłonięte  płóciennym i pokrowcami , z drugiej strony sionki był pokoik babci, z kominkiem  i rozmaitymi   gracikami , które były  własnością babci. Gdy przyjeżdżaliśmy­ , to bratowej zwykle nie było jeszcze w domu. Każdej niedzieli 1 święta  jeździła karetą do Żuromina na sumę i zabierała z sobą dwoje starszych dzieci.  Czekaliśmy zwykle na jej przyjazd w owym salonie w  towarzystwie brata i babci.  Nareszcie odwieczna  kareta zajeżdża; Florcia (bratowa) wychodzi z niej w pięknym płaszczyku i  modnym kapeluszu świeżo kupionym w Zieluniu. Zawsze ubierała się bardzo starannie i lubiła się ubierać.(...)"

Odjazdowe bibliotekarki pojechały także dalej, do wsi Toruniak


Gdzieś tam za nami, istniała kilkanaście lat temu wieś Lisiny




"Noce i dnie" Marii Dąbrowskiej czytałyśmy w miejscu istnienia Lisin

Brak komentarzy: