I oto "Pięćdziesiąt twarzy Greya" znajduje się w mojej bibliotece. Aby przybliżyć troszkę jej treść, napiszę kilka zdań na temat moich odczuć na jej temat.
Kiedy młoda studentka przeprowadza wywiad z szalenie przystojnym i bajecznie bogatym przedsiębiorcą, zauważa, że od pierwszej chwili zaczyna się znajdować pod jego urokiem. W powietrzu czuć coś elektryzującego, jak zawsze, gdy dwoje ludzi zaczyna dopadać uczucie. Jednak bohaterka to tzw. "szara myszka" i zdaje sobie sprawę, że właśnie może wkroczyć w zupełnie obcy jej świat. Dalej wszystko toczy się jak w typowym Harlequinie - Christian odnajduje Anastasię i wszystko wydaje się przypominać troszkę baśń o Kopciuszku. Jednak jak to bywa w książkach, a czasem w życiu, przed Anastasią pojawia się prawdziwe wyzwanie, otóż Christian jako 15-latek został uwiedziony przez przyjacióke swojej matki. Czym to skutkowało , Anastasia dowie się bardzo szybko.
Powieść jest nafaszerowana erotyzmem, jednak całkiem "zjadliwym".Właściwie jest to taki "mocny" Harlequin z troszkę wyższej półki.
Ja dobrnęłam tylko do strony 191 i wydaje mi się, że była to ta ciekawsza część książki, gdy ludzie się dopiero poznają i jest między nimi troszkę tajemnicy i niedomówień. Dalszą treść pozostawiam wielbicielkom "Pięćdziesięciu twarzy Greya". Głęboki sens w tym, jak i w wielu innych wypadkach ma powiedzenie, że o gustach się nie dyskutuje.
W notce biograficznej na obwolucie książki czytamy iż:"E.L. James od najwcześniejszego dzieciństwa marzyła o napisaniu powieści, która porwie serca czytelników". Jak widać na przykładzie autorki marzenia się spełniają.
źródło: Booklips |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz