"Biblioteka ma w sobie coś magicznego. Jest niczym portal do wielu różnych światów." Amo Jones
Archiwum bloga
środa, 2 grudnia 2015
Dar
Biblioteka otrzymała książkę Józefa Partyki i Christiana Parmy pt." Orle gniazda". Jest to dar pana Juliusza Madalińskiego, który będzie przeznaczony, jako nagroda w konkursie. Serdecznie dziękujemy za pamięć i angażowanie się w naszą biblioteczną rzeczywistość.
Skorobogatow - carski kapitan przyjazny Polakom
Utrwalił się w Polsce niekorzystny wizerunek Rosjanina- zaborcy, który jest wrogiem Polaków. W czasach powstań listopadowego i styczniowego szczególnie było to odczuwane.
Warto jednak akcentować także inne zachowania Rosjan przyjaznych Polakom. Takim przykładem był kapitan Skorobogatow, który jak podają źródła, wielu zesłańców uratował od śmierci i zesłania. Czym podyktowane były te uczynki miłosierdzia, pewnie nie dowiemy się nigdy. Zjednał sobie tym jednak sympatię mieszkańców naszych okolic, a dokładnie powiatu mławskiego.
Po wystąpieniu z armii rosyjskiej osiedlił się w Kuczborku. Bywał częstym gościem w okolicznych domach polskich, gdzie był bardzo mile widziany. Podejmowano go wszędzie serdecznie. " Z pasją grywał w gierlasza i wesoło zabawiał się kielichem. Po wyjeździe zawsze prawie znajdował pod koziołkiem parę gęsi lub indyka i kilka butelek w koszyku."
Zmarł w sędziwym wieku, pochowano go w Kuczborku.
Niestety nie natrafiłam na kuczborskim cmentarzu na grób Skorobogatowa, nawet nie wiadomo nic o dacie jego śmierci.
.
Źródła: http://zambrzycki.com/ignacy_zambrzycki.htm
Warto jednak akcentować także inne zachowania Rosjan przyjaznych Polakom. Takim przykładem był kapitan Skorobogatow, który jak podają źródła, wielu zesłańców uratował od śmierci i zesłania. Czym podyktowane były te uczynki miłosierdzia, pewnie nie dowiemy się nigdy. Zjednał sobie tym jednak sympatię mieszkańców naszych okolic, a dokładnie powiatu mławskiego.
Po wystąpieniu z armii rosyjskiej osiedlił się w Kuczborku. Bywał częstym gościem w okolicznych domach polskich, gdzie był bardzo mile widziany. Podejmowano go wszędzie serdecznie. " Z pasją grywał w gierlasza i wesoło zabawiał się kielichem. Po wyjeździe zawsze prawie znajdował pod koziołkiem parę gęsi lub indyka i kilka butelek w koszyku."
Zmarł w sędziwym wieku, pochowano go w Kuczborku.
Niestety nie natrafiłam na kuczborskim cmentarzu na grób Skorobogatowa, nawet nie wiadomo nic o dacie jego śmierci.
.
Źródła: http://zambrzycki.com/ignacy_zambrzycki.htm
poniedziałek, 23 listopada 2015
Dar dla biblioteki
Płyty, książki i gry komputerowe - taki dar nasza biblioteka otrzymała od pani Sylwii. Serdecznie dziękujemy za ten przemiły gest. Część płyt i książek pozostanie w bibliotece, natomiast pozostałe rzeczy zostaną rozdane naszym najlepszym czytelnikom.
czwartek, 24 września 2015
Stare fotografie z Gościszki i Zielonej
Stare fotografie z Zielonej
Poniższe fotografie pochodzą ze zbiorów pana Jana Czaplińskiego i przedstawiają wycieczki szkolne i inne oraz zdjęcia klasowe.
![]() |
Fotografia na tle starej szkoły w Zielonej, ok. roku 1956 |
![]() |
Szkoła w Zielonej, fotografia klasy z panią H. Kujawą |
![]() |
Klasa z wychowawczynią p. Szatkowską |
![]() |
Fotografia wykonana na tle kościoła w Zielonej |
![]() |
Zielona, rok 1963 |
piątek, 21 sierpnia 2015
Wakacje z biblioteką
Pora podsumować cykl zajęć z dziećmi, które były organizowane w wakacje 2015.
Przez 6 dni w lipcu trwały spotkania z dziećmi w trakcie których dzieci
- rysowały,
- malowały
- wycinały,
- lepiły z plasteliny,
- układały puzzle,
- grały w warcaby
- układały i śpiewały piosenki promujące bibliotekę
- odgadywały zagadki.
Najciekawsze były jednak testy z geografii, historii i tradycji rycerskiej z uwzględnieniem historii naszej wsi, które dzieci również rozwiązywały.
Dzięki tym zajęciom poznały historię Zielonej oraz nazwiska znanych osób związanych z tym miejscem.
Z uwagi na skromne warunki lokalowe, jakimi dysponuje biblioteka w zajęciach uczestniczyło 8 osób. Każda z nich za wykonane dobrze zadania otrzymywała nagrody. Były to słodkości.
Spotkania miały być kontynuowane w końcu sierpnia, lecz bibliotekę należy przygotować do remontu i musza być one niestety odwołane.
Oto kilka obrazków z naszych spotkań. Nie wszystkie dzieci są na nich widoczne- byłam zbyt zajęta samymi zajęciami.
Przez 6 dni w lipcu trwały spotkania z dziećmi w trakcie których dzieci
- rysowały,
- malowały
- wycinały,
- lepiły z plasteliny,
- układały puzzle,
- grały w warcaby
- układały i śpiewały piosenki promujące bibliotekę
- odgadywały zagadki.
Najciekawsze były jednak testy z geografii, historii i tradycji rycerskiej z uwzględnieniem historii naszej wsi, które dzieci również rozwiązywały.
Dzięki tym zajęciom poznały historię Zielonej oraz nazwiska znanych osób związanych z tym miejscem.
Z uwagi na skromne warunki lokalowe, jakimi dysponuje biblioteka w zajęciach uczestniczyło 8 osób. Każda z nich za wykonane dobrze zadania otrzymywała nagrody. Były to słodkości.
Spotkania miały być kontynuowane w końcu sierpnia, lecz bibliotekę należy przygotować do remontu i musza być one niestety odwołane.
Oto kilka obrazków z naszych spotkań. Nie wszystkie dzieci są na nich widoczne- byłam zbyt zajęta samymi zajęciami.
piątek, 26 czerwca 2015
Wspomnienia o rodzinie Kisielnickich z Zielonej na podstawie "Listów" Narcyzy Żmichowskiej
Wielokrotnie na tym blogu pisałam o związkach Narcyzy Żmichowskiej ( pisarki, feministki, pedagoga) z rodziną Kisielnickich. Narcyza była blisko zaprzyjaźniona z Anną Kisielnicką, żoną Włodzimierza i często przebywała tu w gościnie .
Czegoś bliższego o dawnych właścicielach pałacu możemy się dowiedzieć dzięki korespondencji , jaką Narcyza prowadziła zarówno z Anną Kisielnicką, jak i z innymi osobami.
"Listy " Narcyzy doczekały się wydania w 2009 roku i stały się źródłem wiadomości o wspomnianej rodzinie.
W ubiegłym roku dwa tomy "Listów" nasza biblioteka otrzymała od pana Juliusza Madalińskiego, spokrewnionego z rodziną Kisielnickich, a także przyjaciela naszej biblioteki.
Postaram się tutaj stopniowo wypisywać fragmenty, które nawiązują do Zielonej i Kisielnickich.
Narcyza przez jakiś czas była nauczycielką Anny Kisielnickiej, były także blisko zaprzyjaźnione ze sobą.
Tak pisała Narcyza z Obiezierza, w 1844 do Anny Kisielnickiej:
"(...) Moja Andzia, moja Nucia, moje najlepsze zepsute dziecko, już za mąż poszła! (...). Znasz świętość obowiązku- otóż w małżeństwie najświętszym obowiązkiem jest szczęście. Bądź szczęśliwą przez powinność. (...)"
Odwiedziny Włodzimierza Kisielnickiego u Narcyzy w Warszawie. 1845 rok, list do Anny K.
" Pan Włodzimierz był tak poczciwy, że mię w mojem nowym pomieszkaniu odwiedził, może ci więc wspomniał, jak ja w niem wyglądam."
Do swojej bytności w Zielonej, w majątku Kisielnickich, Narcyza nawiązywała często w swoich listach.
W liście z Rzeczycy z 1849 roku do Anny Kisielnickiej czytamy: "(...) gdyśmy razem siadywały w owym pokoiku z kominkiem mojej zwykłej , gdy przyjadę stancyjce.Już to nie ma miejsca, niż Zielona do wspólnych pogadanek, do cichego życia."
Narcyza często pośredniczyła pomiędzy rodziną Kisielnickich polecając bądź guwernerów dla ich dzieci, bądź też odpowiednich stancji, polecała, doradzała i informowała. W swoim liście do Anny z 1859 roku poleca swojego znajomego do przyuczenia na ich gospodarstwo.
"Trzeba mi koniecznie protekcyi do pana Włodzimierza więc najbliższą obieram. Jedzie do was Ludwik Dłużewski, siostrzeniec Dzwonkowskich, od Sw. Jana ma już przyrzeczoną u Mittelstaedta
praktykę, ale do Św. Jana trzeba jeszcze młodemu chłopcu czas zająć, przywyknienie do pracy zaszczepić. Tak tu wszyscy zachwalają gospodarstwo w Zielonej, że rodzina bardzo by pragnęła na to półrocze pod okiem właściciela go umieścić; wiem, że jeśli tylko będziesz mogła, to zadość życzeniom naszym uczynisz, u męża opiekę wyjednasz, od siebie dasz poczciwą i macierzyńską opiekę dobremu, a bez rodziców chłopcu. Nic nie wiem, jakie się dla twoich synów umieszczenie znalazło, bo się już potem z panem Włodzimierzem nie widziałam, ale z tobą się zobaczę po świętach- wszak prawda?
Narcyza tęskniła za Zieloną i towarzystwem Anny K., świadczy o tym chociażby list z 1860 roku:
"...kiedy mię nawet pytają, czy gdzie tego lata nie ruszę się z Warszawy, to wszystkim odpowiadam, że całe lato u Andziulki w Zielonej spędzę (...)"
O czasie, jaki spędzała w Zielonej dowiemy się m.in. z listu do Bianki z 1860 roku:
"(...) Żyłam jak turek wśród wygód i z poczuciem fatalizmu (...) Pamiętasz bez wątpienia , że niegdyś byłam guwernantką w domu pp. Kisielnickich; Anna, uczennica moja , najpoczciwsze na świecie dziecko, poszła także za p. Kisielnickiego, mieszka w Mławskim, wioska się nazywa Zielona i prawdziwie dotychczas jeszcze , choć to październik, usprawiedliwia swoje nazwisko. P. Włodzimierz Kisielnicki jest sławnym na całe województwo gospodarzem , jest członkiem korespondentem Towarzystwa Rolniczego , zasiada w obywatelskiej delegacyi, lustrującej w razie potrzeby stosunki panów z włościanami i kilka jeszcze t.p.obywatelskich godności piastuje. Lecz dla ciebie ta okolica nie powinna być zupełnie obcą, mieszkają tu Zarębowie słyszałam nawet , że ich w tym czasie ktoś z Poznańskiego odwiedzał ; lecz między tem państwem a Zieloną przystygły bardzo sąsiedzkie stosunki. Zaręba awanturzył z chłopami ( ...)".
" W Zielonej bardzo dobrze , bardzo dobrze: rodzinne życie przykładne , obywatelskie , nad innymi celujące, moja Andzia jak pociecha , jej matka która ciągle teraz dla słabości córki bawi, istnie jak troskliwość , mieszkanie w domku odosobnionym, cichym, brakuje mi tylko ptasiego mleka i ... Warszawy."
Anna Kisielnicka często zapraszała Narcyzę do majątku w Zielonej.
" Kiedy ja do Zielonej zawitam, to już mi pytaniem tęsknoty nie drażnij; zawsze niby owa droga jest bliską w projektach, a daleką w przyszłości się okazuje."
Pomiędzy Warszawą i Zieloną często kursowały przesyłki, do których obie przyjaciółki przykładały duże znaczenie.
"Andziu, przyślij mi nasionek , szczególnie też, jeśli masz nasienie mimozy i przyłącz do nich informacyę, jak mają być pielęgnowane, bo jakoś mam dwie doniczki najpospolitszych kwiatów, a wcale nie prosperują. Czy też i fuksyi nie masz? Kwiatek to śliczny, a duszy weselej, jak co w okienkach się zieleni."
W swoich listach do Anny Narcyza wspomina także Włodzimierza:
" O zdrowie pana Włodzimierza jakoś mi się nie kleją zapytania, bo też przyznam się, że w przeczuciu żadna nie odzywa się niespokojność: widzę go prawie siadającego na tę małą doskonałą bryczuszkę i wiem, że się śpieszy ogromnie- przytrzymaj go Andziu, choć za połę od szuby i powiedz, żem go jak najżyczliwiej pozdrowić kazała, że tu moim wszystkim bardzo życzliwe zostawił wspomnienia. Jeden mówi, że sympatyczny, drugi, że ma takie wojskowe ruchy, trzeci, że pociąga swoją otwartością - a co panny mówią, szczególnie panna Ludwika Szyndlarska, to już dla świętej domowej spokojności nie powtórzę, tem bardziej, że p. Włodzimierz nie ma już czasu słuchać, prawda? Niech mi się tylko spytają: Co tam w Zielonej p. Kisielnicki robi? zaraz zgadnę- śpieszy się- i cóż, czy tak nie jest? Powiedz nawet Zygmusiowi i Lutkowi, że o nich także zgadywać umiem. Teraz jest np.sobota , 10 godzina z rana , Zygmuś na odwagę przeciw gramatyce zajada drugie śniadanie, a Lutek myśli tylko, jakby się to na dziedziniec lub do ogrodu niespodziewanie wysunąć; czas dość pogodny, choć trochę mroźny, wielka ochota bierze, na które drzewko bezlistne się wdrapać, a nuż mama do polskiego czytania zawoła? ... Biedny Lutek!...Wacław szczęśliwszy od niego, jeśli się tak, jak za moich czasów sprawuje.(...)"
Przyjaciółka wysyłała czasem upominki dla dzieci Anny starając się dopasować je do ich chłopięcych upodobań:
"Zebrałam kilka drobiazgów dla dzieci twoich, uściskaj je najpierw od ciotki Narcyski, a potem daj każdemu do wyboru, czy tez zgodzą się z moją myślą. Przy farbach miałam na pamięci Ludka rozpaczającego , że mu jakichś kolorów dać nie chciałaś;kałamarzyk sądziłabym dla Zygmusia, a zapałki dla Karolka, który ciemności nie lubi; niech wszelako sami pomiędzy siebie rozdysponują; dla Wacławka na ten rok tylko przez twoja rękę znak krzyża nad kolebka zakreślam (...)"
Kiedy w 1862 roku zmarł Włodzimierz Kisielnicki jego żona Anna znalazła się trudnym położeniu materialnym. Wierzyciele upominali się natychmiast o spłaty zadłużeń. Wiadomo, iż Włodzimierz dużo inwestował we wciąż rozwijające się gospodarstwo, kupował nowe rasy bydła, miał wspaniałą stajnię, jako pierwszy na Mazowszu zastosował nawozy na większą skalę, budował, rozbudowywał budynki gospodarcze ( gorzelnia). Pomimo wielu przeszkód Anna nie zdecydowała się na sprzedaż majątku w Zielonej. Przez pamięć męża, a także chęć pozostawienia synom spuścizny ojca, wytrwale walczyła o wyjście z tej trudnej sytuacji.
Pisze o tym w jednym z listów Narcyza:
"Ostatnie pozdrowienie przesyłam wam z mławskiego- czy sobie przypominacie jeszcze? bawiłam u swojej Andzi przez całe lato zeszłoroczne, wyjechałam w listopadzie. Od św. Michała przed moim wyjazdem większa połowa obwodu była już sprzedana jakiemuś ajentowi, który na rzecz jakiegoś stowarzyszenia niemieckiego dobra nabywał. - pomimo wielu utrudnień gospodarskich, Andzia nie chciała jednak sprzedać Zielonej, choć były rady potemu - ale Zielona ! praca nieboszczyka męża, pamiątka kilkunastu lat szczęśliwego pożycia, a więc sentyment niewieści... ot uparła się i nie sprzedaje, zachowa synom swoim."
Anna miała wiele planów, jeśli chodzi chodzi o prowadzenie gospodarstwa po śmierci męża, wszystko to interesowało także Narcyzę:
"Bardzo niecierpliwie wyglądam różnych wiadomości o twoich projektach ; czy i komu Niedzborz w dzierżawę puścisz? jak ci się zmiana gorzelni opłaca? Wspominasz, że ją na pruski sposób urządziłaś, może z machiną parową? Ach! bo nie uwierzysz, jakbym dla ciebie machiny parowej pragnęła."
Rada familijna wyznaczyła opiekuna dla Anny po śmierci jej męża, dowiadujemy się o tym z listów.
"Otóż szkoda, moja Nuciu, że ja się nie znam na parowych machinach i na agronomii , że mię rada familjna twoim współopiekunem nie mianowała (...)"
O tym, że Anna wciąż borykała się z problemami finansowymi - znajdujemy potwierdzenie w cytowanych listach Narcyzy:
Rok 1866."Chciałabym mieć bliższe o twoich kłopotach szczegóły, za każdym przyjściem gazet pilnie przeglądam, czy w spisie wypłat likwidacyjnych Kuczborka, lub Zielonej nie spotkam; dotychczas nie spotkałam jeszcze, choć już było dużo dóbr z mławskiego wymienionych. O szkolnem powodzeniu twoich chłopców, o ich wakacjach tegorocznych takżebym chciała coś bliższego się dowiedzieć(...)"
"(...)Pocieszyłam się trochę, że przynajmniej, co najpilniejsze interesa pieniężne usunęłaś; donieś mi też, jak tegoroczne twoje rachunki gospodarskie stanęły, czy jest perspektywa, żeby oszczędnościami zacząć długi spłacać? czy też jeszcze procenta będą cię trapiły? Mój Boże? co to za ludzie w mławskim , że nie są kontenci , chociaż im kto procenta płaci, tylko się kapitału domagają.."
cdn..
Czegoś bliższego o dawnych właścicielach pałacu możemy się dowiedzieć dzięki korespondencji , jaką Narcyza prowadziła zarówno z Anną Kisielnicką, jak i z innymi osobami.
"Listy " Narcyzy doczekały się wydania w 2009 roku i stały się źródłem wiadomości o wspomnianej rodzinie.
W ubiegłym roku dwa tomy "Listów" nasza biblioteka otrzymała od pana Juliusza Madalińskiego, spokrewnionego z rodziną Kisielnickich, a także przyjaciela naszej biblioteki.
Postaram się tutaj stopniowo wypisywać fragmenty, które nawiązują do Zielonej i Kisielnickich.
Narcyza przez jakiś czas była nauczycielką Anny Kisielnickiej, były także blisko zaprzyjaźnione ze sobą.
Tak pisała Narcyza z Obiezierza, w 1844 do Anny Kisielnickiej:
"(...) Moja Andzia, moja Nucia, moje najlepsze zepsute dziecko, już za mąż poszła! (...). Znasz świętość obowiązku- otóż w małżeństwie najświętszym obowiązkiem jest szczęście. Bądź szczęśliwą przez powinność. (...)"
Odwiedziny Włodzimierza Kisielnickiego u Narcyzy w Warszawie. 1845 rok, list do Anny K.
" Pan Włodzimierz był tak poczciwy, że mię w mojem nowym pomieszkaniu odwiedził, może ci więc wspomniał, jak ja w niem wyglądam."
Do swojej bytności w Zielonej, w majątku Kisielnickich, Narcyza nawiązywała często w swoich listach.
W liście z Rzeczycy z 1849 roku do Anny Kisielnickiej czytamy: "(...) gdyśmy razem siadywały w owym pokoiku z kominkiem mojej zwykłej , gdy przyjadę stancyjce.Już to nie ma miejsca, niż Zielona do wspólnych pogadanek, do cichego życia."
Narcyza często pośredniczyła pomiędzy rodziną Kisielnickich polecając bądź guwernerów dla ich dzieci, bądź też odpowiednich stancji, polecała, doradzała i informowała. W swoim liście do Anny z 1859 roku poleca swojego znajomego do przyuczenia na ich gospodarstwo.
"Trzeba mi koniecznie protekcyi do pana Włodzimierza więc najbliższą obieram. Jedzie do was Ludwik Dłużewski, siostrzeniec Dzwonkowskich, od Sw. Jana ma już przyrzeczoną u Mittelstaedta
praktykę, ale do Św. Jana trzeba jeszcze młodemu chłopcu czas zająć, przywyknienie do pracy zaszczepić. Tak tu wszyscy zachwalają gospodarstwo w Zielonej, że rodzina bardzo by pragnęła na to półrocze pod okiem właściciela go umieścić; wiem, że jeśli tylko będziesz mogła, to zadość życzeniom naszym uczynisz, u męża opiekę wyjednasz, od siebie dasz poczciwą i macierzyńską opiekę dobremu, a bez rodziców chłopcu. Nic nie wiem, jakie się dla twoich synów umieszczenie znalazło, bo się już potem z panem Włodzimierzem nie widziałam, ale z tobą się zobaczę po świętach- wszak prawda?
Narcyza tęskniła za Zieloną i towarzystwem Anny K., świadczy o tym chociażby list z 1860 roku:
"...kiedy mię nawet pytają, czy gdzie tego lata nie ruszę się z Warszawy, to wszystkim odpowiadam, że całe lato u Andziulki w Zielonej spędzę (...)"
O czasie, jaki spędzała w Zielonej dowiemy się m.in. z listu do Bianki z 1860 roku:
"(...) Żyłam jak turek wśród wygód i z poczuciem fatalizmu (...) Pamiętasz bez wątpienia , że niegdyś byłam guwernantką w domu pp. Kisielnickich; Anna, uczennica moja , najpoczciwsze na świecie dziecko, poszła także za p. Kisielnickiego, mieszka w Mławskim, wioska się nazywa Zielona i prawdziwie dotychczas jeszcze , choć to październik, usprawiedliwia swoje nazwisko. P. Włodzimierz Kisielnicki jest sławnym na całe województwo gospodarzem , jest członkiem korespondentem Towarzystwa Rolniczego , zasiada w obywatelskiej delegacyi, lustrującej w razie potrzeby stosunki panów z włościanami i kilka jeszcze t.p.obywatelskich godności piastuje. Lecz dla ciebie ta okolica nie powinna być zupełnie obcą, mieszkają tu Zarębowie słyszałam nawet , że ich w tym czasie ktoś z Poznańskiego odwiedzał ; lecz między tem państwem a Zieloną przystygły bardzo sąsiedzkie stosunki. Zaręba awanturzył z chłopami ( ...)".
" W Zielonej bardzo dobrze , bardzo dobrze: rodzinne życie przykładne , obywatelskie , nad innymi celujące, moja Andzia jak pociecha , jej matka która ciągle teraz dla słabości córki bawi, istnie jak troskliwość , mieszkanie w domku odosobnionym, cichym, brakuje mi tylko ptasiego mleka i ... Warszawy."
Anna Kisielnicka często zapraszała Narcyzę do majątku w Zielonej.
" Kiedy ja do Zielonej zawitam, to już mi pytaniem tęsknoty nie drażnij; zawsze niby owa droga jest bliską w projektach, a daleką w przyszłości się okazuje."
Pomiędzy Warszawą i Zieloną często kursowały przesyłki, do których obie przyjaciółki przykładały duże znaczenie.
"Andziu, przyślij mi nasionek , szczególnie też, jeśli masz nasienie mimozy i przyłącz do nich informacyę, jak mają być pielęgnowane, bo jakoś mam dwie doniczki najpospolitszych kwiatów, a wcale nie prosperują. Czy też i fuksyi nie masz? Kwiatek to śliczny, a duszy weselej, jak co w okienkach się zieleni."
W swoich listach do Anny Narcyza wspomina także Włodzimierza:
" O zdrowie pana Włodzimierza jakoś mi się nie kleją zapytania, bo też przyznam się, że w przeczuciu żadna nie odzywa się niespokojność: widzę go prawie siadającego na tę małą doskonałą bryczuszkę i wiem, że się śpieszy ogromnie- przytrzymaj go Andziu, choć za połę od szuby i powiedz, żem go jak najżyczliwiej pozdrowić kazała, że tu moim wszystkim bardzo życzliwe zostawił wspomnienia. Jeden mówi, że sympatyczny, drugi, że ma takie wojskowe ruchy, trzeci, że pociąga swoją otwartością - a co panny mówią, szczególnie panna Ludwika Szyndlarska, to już dla świętej domowej spokojności nie powtórzę, tem bardziej, że p. Włodzimierz nie ma już czasu słuchać, prawda? Niech mi się tylko spytają: Co tam w Zielonej p. Kisielnicki robi? zaraz zgadnę- śpieszy się- i cóż, czy tak nie jest? Powiedz nawet Zygmusiowi i Lutkowi, że o nich także zgadywać umiem. Teraz jest np.sobota , 10 godzina z rana , Zygmuś na odwagę przeciw gramatyce zajada drugie śniadanie, a Lutek myśli tylko, jakby się to na dziedziniec lub do ogrodu niespodziewanie wysunąć; czas dość pogodny, choć trochę mroźny, wielka ochota bierze, na które drzewko bezlistne się wdrapać, a nuż mama do polskiego czytania zawoła? ... Biedny Lutek!...Wacław szczęśliwszy od niego, jeśli się tak, jak za moich czasów sprawuje.(...)"
Przyjaciółka wysyłała czasem upominki dla dzieci Anny starając się dopasować je do ich chłopięcych upodobań:
"Zebrałam kilka drobiazgów dla dzieci twoich, uściskaj je najpierw od ciotki Narcyski, a potem daj każdemu do wyboru, czy tez zgodzą się z moją myślą. Przy farbach miałam na pamięci Ludka rozpaczającego , że mu jakichś kolorów dać nie chciałaś;kałamarzyk sądziłabym dla Zygmusia, a zapałki dla Karolka, który ciemności nie lubi; niech wszelako sami pomiędzy siebie rozdysponują; dla Wacławka na ten rok tylko przez twoja rękę znak krzyża nad kolebka zakreślam (...)"
Kiedy w 1862 roku zmarł Włodzimierz Kisielnicki jego żona Anna znalazła się trudnym położeniu materialnym. Wierzyciele upominali się natychmiast o spłaty zadłużeń. Wiadomo, iż Włodzimierz dużo inwestował we wciąż rozwijające się gospodarstwo, kupował nowe rasy bydła, miał wspaniałą stajnię, jako pierwszy na Mazowszu zastosował nawozy na większą skalę, budował, rozbudowywał budynki gospodarcze ( gorzelnia). Pomimo wielu przeszkód Anna nie zdecydowała się na sprzedaż majątku w Zielonej. Przez pamięć męża, a także chęć pozostawienia synom spuścizny ojca, wytrwale walczyła o wyjście z tej trudnej sytuacji.
Pisze o tym w jednym z listów Narcyza:
"Ostatnie pozdrowienie przesyłam wam z mławskiego- czy sobie przypominacie jeszcze? bawiłam u swojej Andzi przez całe lato zeszłoroczne, wyjechałam w listopadzie. Od św. Michała przed moim wyjazdem większa połowa obwodu była już sprzedana jakiemuś ajentowi, który na rzecz jakiegoś stowarzyszenia niemieckiego dobra nabywał. - pomimo wielu utrudnień gospodarskich, Andzia nie chciała jednak sprzedać Zielonej, choć były rady potemu - ale Zielona ! praca nieboszczyka męża, pamiątka kilkunastu lat szczęśliwego pożycia, a więc sentyment niewieści... ot uparła się i nie sprzedaje, zachowa synom swoim."
Anna miała wiele planów, jeśli chodzi chodzi o prowadzenie gospodarstwa po śmierci męża, wszystko to interesowało także Narcyzę:
"Bardzo niecierpliwie wyglądam różnych wiadomości o twoich projektach ; czy i komu Niedzborz w dzierżawę puścisz? jak ci się zmiana gorzelni opłaca? Wspominasz, że ją na pruski sposób urządziłaś, może z machiną parową? Ach! bo nie uwierzysz, jakbym dla ciebie machiny parowej pragnęła."
Rada familijna wyznaczyła opiekuna dla Anny po śmierci jej męża, dowiadujemy się o tym z listów.
"Otóż szkoda, moja Nuciu, że ja się nie znam na parowych machinach i na agronomii , że mię rada familjna twoim współopiekunem nie mianowała (...)"
O tym, że Anna wciąż borykała się z problemami finansowymi - znajdujemy potwierdzenie w cytowanych listach Narcyzy:
Rok 1866."Chciałabym mieć bliższe o twoich kłopotach szczegóły, za każdym przyjściem gazet pilnie przeglądam, czy w spisie wypłat likwidacyjnych Kuczborka, lub Zielonej nie spotkam; dotychczas nie spotkałam jeszcze, choć już było dużo dóbr z mławskiego wymienionych. O szkolnem powodzeniu twoich chłopców, o ich wakacjach tegorocznych takżebym chciała coś bliższego się dowiedzieć(...)"
"(...)Pocieszyłam się trochę, że przynajmniej, co najpilniejsze interesa pieniężne usunęłaś; donieś mi też, jak tegoroczne twoje rachunki gospodarskie stanęły, czy jest perspektywa, żeby oszczędnościami zacząć długi spłacać? czy też jeszcze procenta będą cię trapiły? Mój Boże? co to za ludzie w mławskim , że nie są kontenci , chociaż im kto procenta płaci, tylko się kapitału domagają.."
cdn..
czwartek, 25 czerwca 2015
Dzień "świętojański" w bibliotece - spotkanie Koła Przyjacół Biblioteki
![]() |
Poszukiwanie kwiatu paproci, Witold Pruszkowski- "Kwiat paproci," |
Dzisiejsze spotkanie Koła Przyjaciół Biblioteki miało być głównie
nawiązaniem do wspomnień Nocy Świętojańskiej lub też Kupały. Noc Świętojańska, to noc z 23 na 24 czerwca i jednocześnie święto czterech żywiołów ognia i wody, słońca i księżyca , noc urodzaju , płodności i miłości.
Ta noc to zasymilowana przez chrześcijaństwo wcześniejsza noc Kupały - najkrótsza noc w roku - 21 czerwca. Kojarzy się ona z poszukiwaniem kwiatu paproci i wiankami na wodzie, dzięki którym dziewczęta szukały wybranków swego serca.
Związanych jest z tym świętem słowiańskim wiele wróżb, z których jedną lekko przerobioną na biblioteczne potrzeby spróbowałam włączyć do programu dzisiejszego spotkania. Ponieważ zioła odgrywały bardzo ważną rolę podczas tych obrządków, nazbierałam na łące kilka z nich, które mają duży wpływ na zdrowie, szczęście i powodzenie w miłości.
Oto one:
Chaber bławatek - znany i stosowany m. in. w starożytnym Egipcie, pomaga w chorobach oczu, nerek, środek odkażający. |
poniedziałek, 25 maja 2015
Z serii :stare zdjęcia z Zielonej- szkoła
wtorek, 28 kwietnia 2015
Wycieczka do pałacu w Zielonej
"Andzia mi tutaj wyporządziła zupełnie w sobie zamknięte, na ogród wychodzące dwa pokoiki:ani z prawej, ani z lewej głos ludzki mię nie dochodzi.Cóż stąd, kiedy naprzeciwko dzieci oficjalistów upodobały sobie tę okolicę i najczęściej wprost moich okien wesołe odprawiają igrzyska"
- tak pisała Narcyza Żmichowska 25.08.1865 roku w swoich "Listach" przebywając we dworze Anny Kisielnickiej w Zielonej.
Wspólnie z klasami V i VI oraz paniami nauczycielkami wybraliśmy się dziś do pałacu w Zielonej, którego właścicielem jest pan Krzysztof Grędziński- prawnik i producent filmowy. Pragnęliśmy obejrzeć XIX -wieczny pałac i otaczający go park wraz z zabytkowymi zabudowaniami folwarcznymi i gorzelnią, a także dowiedzieć się więcej o działalności ich właściciela. Wielu cennych wskazówek udzielił nam również pan Józef Sociński.
Pogoda była typowo wiosenna, park wciąż upiększany przez właściciela, bogatszy w fontanny, klomby i młode drzewa zauroczył nas. Ciekawostką jest, iż niektóre z drzew znajdujących się w parku liczą sobie nawet 120-150 lat. Są to kasztany, świerki, modrzewie i jesiony.
O uroku pałacu w Zielonej, pisałam już tutaj wielokrotnie, nie da się jednak przecenić tego, iż okolica jest bogatsza o ten żywy pomnik XIX wiecznej historii, zbudowany w stylu neorenesansowym. Zwróciliśmy także uwagę na dach, który na początku XX wieku przebudowano na mansardowy.
W trakcie sadzenia świerków natknięto się tu na pozostałości murów granicznych, którymi podzielono posiadłość w XV-XVI wieku - czasach, gdy zamieszkiwała tutaj rycerska rodzina Świnków-Zielińskich. Według źródeł ( Bieżuńskie Zeszyty Historyczne) w wyniku podziału majątku Zielińscy budowali się obok siebie nie przestrzegając żadnych praw. Żaden z nich nie chciał zrezygnować z praw do Zielonej. Prawdopodobnie z tych czasów mogą pochodzić resztki murów granicznych znajdujących się pod ziemią.
Duże wrażenie wywarły na dzieciach podziemia spichlerza, ponieważ przypominały stare piwnice zamkowe. Niektóre źródła wspominają też o podziemnym tunelu biegnącym z pałacu do pobliskiego kościoła. Dziś tunel jest prawdopodobnie częściowo zasypany. Budowanie takich przejść było przed wiekami praktykowane. Podobne budowle podziemne znajdowały się np. w zamku w Szreńsku.
Zgodnie z naszym planem zwiedzanie zabytkowego pałacu i parku pomoże dzieciom przygotować się do kolejnego konkursu dotyczącego naszej historii regionalnej.
Serdeczne podziękowania należą się panu Krzysztofowi Grędzińskiemu za umożliwienie nam pobytu w pałacu oraz panu Józefowi Socińskiemu za oprowadzenie nas po parku krajobrazowym i zabytkowych zabudowaniach.
Pan Krzysztof za zasługi w rozwoju kultury na terenie powiatu żuromińskiego otrzymał tę statuetkę.
- tak pisała Narcyza Żmichowska 25.08.1865 roku w swoich "Listach" przebywając we dworze Anny Kisielnickiej w Zielonej.
Wspólnie z klasami V i VI oraz paniami nauczycielkami wybraliśmy się dziś do pałacu w Zielonej, którego właścicielem jest pan Krzysztof Grędziński- prawnik i producent filmowy. Pragnęliśmy obejrzeć XIX -wieczny pałac i otaczający go park wraz z zabytkowymi zabudowaniami folwarcznymi i gorzelnią, a także dowiedzieć się więcej o działalności ich właściciela. Wielu cennych wskazówek udzielił nam również pan Józef Sociński.
Pogoda była typowo wiosenna, park wciąż upiększany przez właściciela, bogatszy w fontanny, klomby i młode drzewa zauroczył nas. Ciekawostką jest, iż niektóre z drzew znajdujących się w parku liczą sobie nawet 120-150 lat. Są to kasztany, świerki, modrzewie i jesiony.
O uroku pałacu w Zielonej, pisałam już tutaj wielokrotnie, nie da się jednak przecenić tego, iż okolica jest bogatsza o ten żywy pomnik XIX wiecznej historii, zbudowany w stylu neorenesansowym. Zwróciliśmy także uwagę na dach, który na początku XX wieku przebudowano na mansardowy.
W trakcie sadzenia świerków natknięto się tu na pozostałości murów granicznych, którymi podzielono posiadłość w XV-XVI wieku - czasach, gdy zamieszkiwała tutaj rycerska rodzina Świnków-Zielińskich. Według źródeł ( Bieżuńskie Zeszyty Historyczne) w wyniku podziału majątku Zielińscy budowali się obok siebie nie przestrzegając żadnych praw. Żaden z nich nie chciał zrezygnować z praw do Zielonej. Prawdopodobnie z tych czasów mogą pochodzić resztki murów granicznych znajdujących się pod ziemią.
Duże wrażenie wywarły na dzieciach podziemia spichlerza, ponieważ przypominały stare piwnice zamkowe. Niektóre źródła wspominają też o podziemnym tunelu biegnącym z pałacu do pobliskiego kościoła. Dziś tunel jest prawdopodobnie częściowo zasypany. Budowanie takich przejść było przed wiekami praktykowane. Podobne budowle podziemne znajdowały się np. w zamku w Szreńsku.
Zgodnie z naszym planem zwiedzanie zabytkowego pałacu i parku pomoże dzieciom przygotować się do kolejnego konkursu dotyczącego naszej historii regionalnej.
Serdeczne podziękowania należą się panu Krzysztofowi Grędzińskiemu za umożliwienie nam pobytu w pałacu oraz panu Józefowi Socińskiemu za oprowadzenie nas po parku krajobrazowym i zabytkowych zabudowaniach.
Pan Krzysztof za zasługi w rozwoju kultury na terenie powiatu żuromińskiego otrzymał tę statuetkę.
"Dla Krzysztofa Grędzińskiego za zasługi w rozwoju kultury na terenie powiatu żuromińskiego, Żuromin, 12 czerwca, 2014" |
Właściciel pałacu, pan Grędziński przywitał nas u wejścia. |
Fontanna przy stawie pałacowym |
Pan Józef Sociński objaśnia nam układ parku i ogrodu. |
Dawny XIX -ny spichlerz |
Podziemia pod spichlerzem |
Prześwietlone drobinki pyłków przypominające orbsy. |
Właściciel pałacu |
Kl. V i VI podczas spotkania w pałacu |
Subskrybuj:
Posty (Atom)